HELL ON EARTH
CZĘŚĆ 1 "Czy ja żyję? Czy już umarłam? A jeśli wciąż żyję...to co to, do cholery, za życie?!" *** Tik, tak, tik, tak, tik, tak... Mały zegar naścienny wybija ten nieznośny, wręcz doprowadzający mnie do szaleństwa rytm. Ten pozornie cichy dźwięk odbija się głośnym echem w cichym pokoju, drażniąc mnie. Leżę na łóżku i machinalnie podrzucam ręką małą, gumową piłeczkę. Piłeczka czasem odbija się od sufitu, wywołując głuchy dźwięk uderzenia. Puk. Puk. Puk... Drugą ręką zasłoniłam oczy przed nachalnymi promieniami słońca, wdzierającymi się do pokoju przez szpary w roletach. Wszystko...jest mi tak obojętne...a jednocześnie tak mnie drażni. Wkurza mnie ten cholerny zegar. Wkurza mnie ten głupi sufit. Wkurza mnie to durne słońce. Wkurza mnie to życie... Mogłabym już dawno ze sobą skończyć. Skrócić sobie czas męki na tym świecie. Ale co? Ah, no tak, jestem zbyt wielkim tchórzem, by to zrobić... Zrywam się z łóżka i z całej siły rzucam piłeczką przez pokój. Z głośnym stuknięciem, jeśli nie WALNIĘCIEM, uderza w drzwi, odbija się od nich, a następnie toczy po podłodze pod szafę. Wszystko to trwa zaledwie sekundę. Dla mnie jest jednak wiecznością nerwowego oczekiwania na konsekwencje swojego czynu. Zamieram i nadstawiam uszu, nadsłuchując kroków. Gdy po dłuższym czasie nic się nie dzieje, oddycham głęboko z ulgą i rzucam się z powrotem na łóżko. Tak głupi wybryk mógł mnie kosztować chodzenie o kulach... Hah, tak, niby nic wielkiego nie zrobiłam... A przynajmniej, większość ludzi tak by pewnie uważała. No właśnie. WIĘKSZOŚĆ. Ale nie wszyscy. Niektórzy nie należą do tej większości. Na przykład mój ojciec. Taak. Markus Raft. Szanowany biznesmen, bogaty, wykształcony i kulturalny człowiek. Tak właśnie opisałaby go większość ludzi. Ale, niestety, ta większość nie wie, jak on zachowuje się w domu, tam gdzie nie ma jego znajomych, klientów jego firmy... Tam, gdzie jestem tylko ja. Nieznośny bachor, zrobiony przypadkiem dziwce, 16 lat temu. Oczywiście, musiał się mną wtedy zaopiekować, bo inaczej ta kobieta zamierzała go oskarżyć o gwałt. To był przymus. A nie, wyraz miłosierdzia, jak to on zawsze mówi do mnie, gdy jestem, według niego, "niegrzecznym, pyskatym, niewychowanym bachorem". Mówi tak do mnie zawsze, jak się upije. Zazwyczaj też wtedy mnie bije. Nie raz już wylądowałam przez niego w szpitalu. Mam wiele blizn, przypominających mi o rzeczach, które mi robił... Nie tylko na ciele, ale i na duszy... Wzdycham głośno i zaciskam zęby. Ten człowiek, jeszcze mi kiedyś zapłaci za krzywdy... Zrobię WSZYSTKO, by uczynić z jego życia piekło, tak, jak on zrobił to z moim....
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ C.D. NASTĄPI xDDD
Ej, mówcie szczerze, co o tym myślicie :P Czy mam to kontynuować, czy nie, bo nie wiem...
|